Baza metadanych AllMusic (AMG) opisuje naszego bohatera słowami: „Największy i najbardziej utalentowany technicznie klawiszowiec w historii rocka”.
Dziś, 2 listopada, Keith Noel Emerson mógłby świętować swoje 80. urodziny. Niestety, w 2016 roku odebrał sobie życie w swoim domu w Santa Monica w Kalifornii. Artysta zmagał się z depresją, uszkodzenie nerwów utrudniało mu grę i z tego powodu martwił się, że na nadchodzących koncertach rozczaruje swoich fanów. A czym była scena dla
Emersona - postaramy się odkryć, analizując jednocześnie sprzęt artysty - czarodzieja instrumentów elektronicznych, zwłaszcza organów Hammonda i syntezatorów.
Keith urodził się w Todmorden w Anglii, w rodzinie inżyniera telefonicznego. Emersonowie żyli bardzo skromnie, jednak ojciec postanowił inwestować w prywatne lekcje gry na fortepianie dla syna, wierząc, że muzyka pomoże mu stać się wszechstronną osobą. Keith uczył się zachodniej muzyki klasycznej, która później zainspirowała jego własny styl, a fortepian jazzowy opanował samodzielnie, korzystając z książek. Nigdy jednak nie otrzymał formalnego wykształcenia muzycznego. Wspominając swoje dzieciństwo, opisał to tak: „Byłem bardzo poważnym dzieckiem, chodziłem z sonatami Beethovena pod pachą i potrafiłem unikać bicia od prześladowców, ponieważ grałem też utwory Jerry’ego Lee Lewisa i Little Richarda, co sprawiało, że uznawali mnie za fajnego i dawali mi spokój”.
W 1967r. założył zespół „The Nice”, który koncentrował się na występach Emersona na organach Hammonda, nadużywaniu tego instrumentu oraz radykalnym aranżowaniu tematów muzyki klasycznej w stylu rocka symfonicznego. Zespół zyskał sławę, a Keith stał się znany dzięki swojemu skandalicznemu zachowaniu na scenie i inspirującym występom muzycznym. Ekstrawagancja artysty została zauważona wcześniej, jeszcze podczas jego występów z zespołem V.I.P.’s. Pewnego dnia podczas koncertu w sali zaczęła się bójka, Keith wydobył z organów Hammonda dźwięki eksplozji i strzałów z karabinu maszynowego, co natychmiast przerwało walkę. Członkowie zespołu poprosili go, by powtórzył ten wyczyn na następnym koncercie. W 1968r. podczas koncertu w Royal Albert Hall w Londynie, Emerson spalił obraz przedstawiający amerykańską flagę w proteście przeciwko wojnie w Wietnamie. Ten czyn wywołał burzę sprzeciwów w USA, a „The Nice” otrzymał dożywotni zakaz występów w tej słynnej sali. W 1970r. grupa się rozpadła, a już wkrótce Keith zebrał legendarną formację „Emerson, Lake & Palmer” (ELP). W tym samy roku zespół zdobył światową sławę podczas festiwalu Isle Of Wight, który zgromadził od 600 do 700 tysięcy widzów. Trio zaskoczyło publiczność wściekłą rockową adaptacją klasycznego dzieła Musorgskiego „Pictures at an exhibition”, a towarzyszyły jej wystrzały z pary zabytkowych armat. Wspominając ten występ, Emerson powiedział: „Wypróbowaliśmy armaty na polu w pobliżu lotniska Heathrow... dziś aresztowano by nas jako terrorystów”. Show było na tyle imponujące, że szef Atlantic Records natychmiast zaoferował zespołowi kontrakt nagraniowy. ELP odnosili sukcesy zarówno twórcze, jak i komercyjne przez większą część lat 70., stając się jedną z najbardziej znanych grup rocka progresywnego tamtej epoki. Emerson napisał i zaaranżował większość muzyki ELP. Opinie krytyków były nie tylko chwalebne – niektórzy wskazywali na „tragiczne marnowanie talentu i energii”, inni twierdzili, że „Emerson nie potrafi pisać własnej muzyki, a jedynie adaptować utwory klasyczne”. Jako odpowiedź na to, w 1974r. Keith pisze „I koncert fortepianowy” (wykonują go nawet pianiści klasyczni). Wtedy artysta jeszcze nie wiedział, że to będzie w jakimś sensie koniec ELP. W latach 1977-1978 grupa wybrała się w trasę koncertową po USA z jego koncertem zabierając ze sobą całą orkiestrę, co kosztowało kilka milionów dolarów. Na dodatek ostatni album „Love Beach” (1978r.) okazał się komercyjną porażką co doprowadziło do rozpadu grupy. Keith Emerson zaczyna karierę solową i pisze soundtracki do filmów.
Powracając do instrumentów, Emerson koncertował z imponującą ilością sprzętu – czasem zabierał na koncert trzynaście klawiatur. Swoje pierwsze organy Hammonda, model L-100, kupił w wieku 16 lat. To był jego ukochany rodzaj instrumentu przez całe życie. Później dodał droższy model C-3, umieszczał oba modele organów bokiem do siebie, co pozwalało mu stać pomiędzy nimi i grać, zwracając się twarzą do publiczności. Emerson uważał dźwięk C-3 za „znacznie lepszy”, a L-100 wykorzystywał do akrobacji związanych z „przemocą fizyczną” – grał do góry nogami, przewracał instrument na siebie, przepychał je, używał noży do wciskania klawiszy. W trakcie swojej kariery miał kilka modeli L-100 w różnym stanie technicznym, ale wszystkie były specjalnie wzmocnione, aby zapobiegać uszkodzeniom. Kiedy w połowie lat 90. artysta sprzedał większość swojego sprzętu (przeniósł się do USA), jego organy Hammonda pozostały wśród przedmiotów, które uznał za „zbyt osobiste, by je wypuścić”.
Nie możemy zapomnieć i o drugim, równie ukochanym przez Keitha instrumencie – syntezatorze Moog. Emerson był pionierem w zastosowaniu tego syntezatora i pierwszym muzykiem, który zabrał go w trasę koncertową, w towarzystwie jego wynalazcy, Roberta Mooga. Choć inni artyści, Beatles czy Rolling Stones, używali go w nagraniach studyjnych, to Keith był pierwszym, który uczynił go częścią występów na żywo. Swój instrument nazywał „Monster Moog” - składał się z wielu modułów, ważył 250 kg i miał wysokość 3 m, wymagając czterech techników do przenoszenia. Mimo swojej nieprzewidywalności (oscylatory zmieniały strojenie
w zależności od temperatury, nastrojony przed koncertem na „A” 440, już nie był takim kiedy wchodziła publiczność na widownię, bo temperatura rosła) stał się nieodzownym elementem koncertów artysty. Użycie Mooga miało także kluczowe znaczenie dla rozwoju nowych modeli firmy.
Brytyjska scena rockowa lat 60. i 70. kwitła, aby się wyróżnić w tej plejadzie gwiazd, trzeba było być naprawdę wybitnym. Po śmierci przyjaciela Greg Lake powiedział: „Bez względu na to, jak smutna i tragiczna jest śmierć Keitha, nie chciałbym, aby było to trwałe wspomnienie, które ludzie zabierają ze sobą. To, co zawsze będę pamiętał o Keithu Emersonie, to jego niezwykły talent. Muzyka była jego życiem, jestem pewien, że muzyka, którą stworzył, będzie żyła wiecznie”.